Dzielny Pacjent
Cześć : )
Pacjent którego historię (za jego pozwoleniem oczywiście) chcę wam dzisiaj opisać to mężczyzna w sile wieku, o ugruntowanej pozycji społecznej i zawodowej, na tamten czas ojciec dwójki dzieci. Trafił do mnie na początku czerwca tego roku.
Z wywiadu wynikało że korzystał już kiedyś z pomocy dietetyka, jednakże po chwilowym spadku, jego masa ciała wróciła do stanu wyjściowego. Jedną z przyczyn, jak sam pacjent wskazał, było rzucenie palenia. No ale, do palenia wrócił, tak jak do poprzedniego poziomu tkanki tłuszczowej.
Analiza jego nawyków żywieniowych wykazała następujące cechy:
• bardzo duża regularność, zarówno w spożywaniu posiłków jak i w folgowaniu upodobaniom smakowym, zwłaszcza w obrębie napojów o wysokiej zawartości chmielu;
• w codziennym jadłospisie bardzo duży udział żywności przetworzonej, produktów „na szybko” oraz posiłków w serwowanych w jadłodajniach których motto gastronomiczne brzmi „krótki czas obsługi, ziemniaki, panierka, frytura, szybki i duży zysk”;
• bardzo duże spożycie napojów wysoko słodzonych;
A Tutaj pacjent nic nie jest winien. Gdybym nie była dietetykiem klinicznym sama dałabym się nabrać na sprytne zabiegi producentów które sprawiają że myślimy że pijemy wodę, a tak na prawdę pijemy cukier z wodą (72 gramy cukru w 1,5 butelce wody, śmieszy jeszcze kogoś ten dowcip?)
• siedzący tryb pracy oraz jej nieregularne godziny.
Poziom determinacji i motywacji pacjenta określiłabym jako „zajebiście wysoki”. A to ze względu na poważne zobowiązania rodzinne – żona i dzieciaki dają mu więcej niż powód by długo, zdrowo i w pełni żyć.
Podszedł więc poważnie do sprawy i zjawił się w moim gabinecie z kompletem badań, dzięki którym możliwe było zidentyfikowanie największych zagrożeń i takie ustalenie planu żywieniowego, aby zminimalizować ich skutki, przy jednoczesnym zapewnieniu największej „aplikowalności” do możliwości i upodobań pacjenta.
Pacjent w dodatku sam ustawił realny cel oraz czas jego realizacji. Ja miałam zaszczyt dostarczyć mu skutecznych i profesjonalnych narzędzi.
Jak sam stwierdził na pierwszej wizycie kontrolnej – „to nie boli” oraz „czuję się lepiej”.
Podzielił się równie obserwacją, bardzo cenną z punktu widzenia mojego zawodowego „konika”. Zauważył mianowicie że „zwiększył mu się czas reakcji przy prowadzeniu samochodu”. Jest na to wytłumaczenie od strony biologicznej, ale o tym osobny wpis.
W mojej ocenie – dobre samopoczucie i sprytna obserwacja samego siebie bardziej gwarantowały powodzenie procesu niż (spodziewane) wskazanie InBody – spadek masy tkanki tłuszczowej.
Na drugiej wizycie stwierdził że „chudnie na lajcie” i „nie czuje żeby był na diecie”. Wyraźnie podobają mu się zmiany jakie zachodzą w nim na poziomie fizycznym i psychicznym. Łał.
Facet zrozumiał że ma moc i ją w sobie budzi. Nie daje sobie już wciskać pseudo – spożywczego kitu i ma potężne zadatki na świadomego konsumenta, który wychowa świadomych własnych możliwości obywateli.
Bo o to chodzi, o dzieci. O dobry, mocny przykład dla nich, wzorce których logicznie nie będzie się dało zakwestionować, konsekwencję i dyscyplinę.
A jak wiadomo, to buduje charakter. Którego siły temu pacjentowi nie można odmówić. Brawo.
Życzę sukcesów na każdym polu.
I do nie zobaczenia!
Co bardzo świadomie napisałam ja,
Wasza Dieta Minima.